Spór o Tamę Wielkiego Odrodzenia. Pierwszy krok w kierunku zgody?

O tempie rozwoju państw Afryki Wschodniej w XXI w. w dużej mierze zdecydują zasoby wodne Nilu. Obawy w regionie budzi jednak prowadzona przez Etiopię budowa Tamy Wielkiego Odrodzenia. Ale kilka dni temu pojawiła się nadzieja na zakończenie sporu

O tempie rozwoju państw Afryki Wschodniej w XXI w. w dużej mierze zdecydują zasoby wodne Nilu. Obawy w regionie budzi jednak prowadzona przez Etiopię budowa Tamy Wielkiego Odrodzenia. Ale kilka dni temu pojawiła się nadzieja na zakończenie sporu

Nil przepływa przez terytoria 11 państw (licząc z dopływami) – od najdalszego źródła w rzece Ruvyironza w Burundi aż do ujścia w Morzu Śródziemnym. W Chartumie, stolicy Sudanu, do głównego nurtu Nilu Białego wpada potężny dopływ Nil Błękitny, zaczynający bieg w jeziorze Tana w Etiopii. W porze deszczowej to właśnie on zapewnia większość wody w dolnym biegu Nilu Białego, co ma kluczowe znaczenie dla rolnictwa.

Sporny status Nilu

Nil znacznie jednak odstaje od innych rzek pod względem ilości przepływu słodkiej wody. 85 mld metrów sześciennych to zaledwie 2 proc. wartości Amazonki, 15 proc. Missisipi i 20 proc. Mekongu. Leniwy nurt Nilu jest w istocie ogromnym problemem dla 280 mln osób, których egzystencja w dużej mierze uzależniona jest od poziomu wody w rzece. Fakt ten nabiera znaczenia zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, że mowa o jednej z najbardziej narażonych na niedobory wody pitnej części świata.

Tymczasem status Nilu, pomimo wielu prób, wciąż nie jest prawnie uregulowany. Istnieje wprawdzie szereg traktatów – niektóre wywodzą się jeszcze z czasów kolonialnych – ale żaden nie jest uznawany przez wszystkie zainteresowane państwa. Najwięcej kontrowersji budzi umowa z 1929 r., na mocy której Wielka Brytania przyznała Egiptowi, swojemu byłemu protektoratowi, wyłączne prawo do zarządzania Nilem oraz prawo veta wobec każdej powstającej na rzece konstrukcji.

Układ ten potwierdzono następnie w 1959 r., trzy lata po uzyskaniu niepodległości przez Sudan. Oba państwa podzieliły wówczas między siebie wody Nilu. Pozostali gracze do dzisiaj kwestionują ten porządek, tym bardziej, że Kair i Chartum nieraz decydują się na politykę faktów dokonanych.

Wielki projekt, wielkie obawy

Prym w tych działaniach wiedzie Etiopia. Wschodząca potęga Afryki Wschodniej wykorzystała zamieszanie, jakie powstało w Egipcie w 2011 r. po obaleniu rządów Hosniego Mubaraka, i rozpoczęła budowę Tamy Wielkiego Odrodzenia. Budowa zapory na Nilu Błękitnym, w odległości ok. 20 km od granicy z Sudanem, zostanie ukończona jeszcze w tym roku. Zbiornik o pojemności 74 mld metrów sześciennych wody będzie zajmował obszar większy niż powierzchnia Londynu, a hydroelektrownia po osiągnięciu pełnej funkcjonalności będzie w stanie produkować 6 tys. megawatów energii. Przedsięwzięcie zapewni tym samym prąd milionom mieszkańców Etiopii, pozwoli także na eksport nadwyżek do sąsiednich krajów.

Ambitny projekt, który ma być szansą dla szybko rozwijającej się etiopskiej gospodarki, budzi jednak mieszane uczucia wśród samych Etiopczyków. Koszty inwestycji przekroczyły 4 mld dolarów, a ich pokryciem obarczono wszystkich mieszkańców w postaci nie zawsze dobrowolnych składek obywatelskich i sprzedaży obligacji.

Plany budowy tamy od samego początku budziły sprzeciw Egiptu, który obawia się, że potężna zapora zmniejszy przepływ wody w Nilu. Dla kraju, który 90 proc. wody czerpie z tej rzeki, to niepokojący scenariusz. Co więcej, ludność kraju wkrótce przekroczy 100 mln osób, a zasoby wodne i zasoby żywności będą zbyt małe dla zaspokojenia potrzeb wszystkich mieszkańców.

Najwięcej emocji wywołuje kwestia tempa, w jakim napełniony zostanie zbiornik. Etiopia chce, by stało się to jak najszybciej – zwłaszcza że budowa ma już kilkuletnie opóźnienie. Premier Abiy Ahmed zapowiedział uruchomienie dwóch pierwszych turbin produkujących energię już w grudniu 2020 r., a pełną gotowość operacyjną na 2022 r. Dla Egiptu jest to źródło obaw. Z analizy Al Jazeera Labs wynika, że zapełnienie zbiornika w ciągu 10 lat będzie oznaczać skurczenie się zasobów wodnych Egiptu o 14 proc., co zniszczy 18 proc. obszarów rolniczych. Jeśli okres ten wyniesie 5 lat, będzie to odpowiednio 36 i 50 proc.

Krok na drodze do porozumienia?

Rozmowy między Etiopią i Egiptem są niezwykle trudne, wielokrotnie dochodziło do eskalacji sytuacji. „Niektórzy mówią o użyciu siły (przez Egipt – red.). Należy podkreślić, że żadna siła nie powstrzyma Etiopii przed budową tamy. Jeśli zajdzie potrzeba wojny, zmobilizujemy miliony” – oświadczył Abiy Ahmed w październiku 2019 r.

Etiopski premier dodał, że spór można przezwyciężyć jedynie w drodze negocjacji. Te jednak przez lata nie przynosiły rezultatów, a pod koniec ubiegłego roku znalazły się na skraju załamania. W tej sytuacji mediację zaproponowały Stany Zjednoczone i Bank Światowy. Do stołu rozmów zaproszono też Sudan, który z jednej strony jest politycznym sojusznikiem Egiptu, a z drugiej popiera budowę tamy, licząc na dostawy energii po przystępnej cenie.

Przełomowe spotkanie negocjatorów miało miejsce w Waszyngtonie w połowie stycznia, gdzie ustalono, że napełnianie zbiornika tamy będzie prowadzone etapami i tylko w porze deszczowej, tj. lipcu–sierpniu, ewentualnie we wrześniu. Z zastrzeżeniem, że w pierwszym etapie Etiopia wypełni zbiornik do poziomu 595 metrów nad poziomem morza, co pozwoli uruchomić hydroelektrownię.

Szczegóły porozumienia dogrywano dwa tygodnie później. W ogólnikowym komunikacie opublikowanym 31 stycznia na stronie Departamentu Skarbu USA stwierdzono, że obie strony sporu uzgodniły harmonogram napełnienia zbiornika i mechanizm długoterminowej kontroli funkcjonowania tamy. Zgodzono się także na wprowadzenie ograniczeń w przypadku suszy oraz na przepisy dotyczące rozwiązywania kolejnych sporów i wymiany informacji. Ostateczna wersja układu ma zostać podpisana do końca lutego.

Niepewne źródło nadziei

Wola porozumienia to dobry znak, ale nawet zawarcie etiopsko-egipskiej umowy nie rozwiąże wszystkich problemów. Wszystko za sprawą postępujących zmian klimatu, które wpłyną na dostępność, ilość i jakość wody. Naukowcy ostrzegają, że temperatura wody w Nilu wzrośnie, co będzie skutkować jej utratą w wyniku parowania, należy spodziewać się także zmniejszenia ilości opadów.

Sytuację pogarszają boom demograficzny i szybko postępująca urbanizacja. Jeśli ostatecznie nie doszłoby do zawarcia porozumienia, w regionie mógłby nawet wybuchnąć konflikt o wodę na szeroką skalę. Tezę tę potwierdza opracowane przez naukowców narzędzie Water, Peace and Security (WPS) służące do wczesnego ostrzegania o potencjalnych konfliktach związanych z brakiem wody na świecie.

Porozumienie dotyczące Tamy Wielkiego Odrodzenia w obecnym kształcie – jeśli zostanie podpisane – będzie krokiem do przodu, ale efektywne zarządzanie zasobami wodnymi Nilu umożliwi jedynie traktat obejmujący wszystkie państwa regionu – od źródeł rzeki aż do jej ujścia. W tym mieści się także kwestia zarządzania wszystkimi tamami na Nilu, nie tylko etiopską, lecz także dwoma tamami egipskimi. Pytanie tylko, czy przywódcy staną na wysokości zadania i zadbają o wspólną przyszłość, czy też ich decyzje zdominują egoistyczne narodowe interesy.

Opublikowano przez

Maciej Machcewicz


Z wykształcenia historyk i socjolog. Interesuje się Afryką, Bliskim Wschodem i Bałkanami. Pracował w Polskim Radiu, publikuje w „Polityce”, „Tygodniku Powszechnym” i „Newsweeku Historia”.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.