Mieszkańcy i władze popularnego wśród turystów archipelagu chcą wyzerować poziom emitowanych gazów cieplarnianych. Mają nadzieję, że w ten sposób zmienią los zagrożonych przez ocieplanie się klimatu wysp
Wyspiarska prowincja Czedżu w Korei Południowej jest jednym z najchętniej wybieranych kierunków turystycznych w regionie. Archipelag każdego roku odwiedza aż 15 mln osób. Spokój i piękno rajskich wysepek są jednak zagrożone. Przyczyną jest postępujący kryzys klimatyczny.
Mieszkańcy Gapado chcą ratować sami siebie
Naukowcy nie mają wątpliwości – w ciągu następnych 100 lat lądy o najmniejszej powierzchni mogą zostać zalane przez podnoszące się wody mórz i oceanów. Dlatego mieszkańcy wchodzącej w skład archipelagu wyspy Gapado postanowili zawalczyć o własną przyszłość.
Jak informuje BBC, na zamieszkiwanej przez 200 osób Gapado udało się już znacząco ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Stało się to możliwe dzięki wykorzystaniu dwóch wielkich turbin wiatrowych i przydomowych elektrowni słonecznych produkujących prąd. Dzięki temu wysepka produkuje więcej energii, niż zużywa. Nadwyżka jest magazynowana z myślą o późniejszym wykorzystaniu.
Za tym przykładem zamierza podążyć cała prowincja. Władze Czedżu do 2030 r. chcą obniżyć emisję do zera. Wymaga to przestawienia się w całości na odnawialne źródła energii i pojazdy elektryczne. W planie nie ma jednak ani słowa na temat ograniczenia liczby lotów na Czedżu. Tamtejsze lotnisko obsługuje rocznie aż 76 tys. lotów z Seulu. Na żadnej innej trasie na świecie nie przewozi się więcej pasażerów. Wynik ten nie pozostaje jednak bez wpływu na wzrost światowych temperatur.
Naukowcy: woda może podnieść się o ponad metr
Mieszkańcy Czedżu mają nadzieję, że będą inspiracją dla całego kraju i świata. Nic dziwnego – małe wyspy są na liście obszarów najbardziej narażonych na skutki katastrofy klimatycznej, o czym przekonuje także najnowszy raport Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC).
Zespół 100 naukowców z 36 krajów przedstawił w nim ponury scenariusz dla wyspiarskich społeczności. Od katastrofy może je uratować jedynie radykalne zmniejszenie światowych emisji – o około połowę do 2030 r. i do zera w połowie stulecia. Dzięki temu będzie można ograniczyć wzrost światowych temperatur na poziomie „znacznie poniżej dwóch stopni” w stosunku do ery przedprzemysłowej.
A co stanie się, jeśli przekroczymy tę granicę? Najprawdopodobniej wyspy takie jak Gapado staną się niemożliwe do zamieszkania. Jeśli nawet nie znikną pod wodą, to życie tam utrudnią regularne niszczycielskie powodzie. Na duże problemy muszą przygotować się również mieszkańcy obszarów nadmorskich. W najczarniejszym scenariuszu wybrzeża znacznie częściej będą nawiedzane przez sztormy i cyklony. Poziom wody może podnieść się nawet o ponad metr.
Ucierpią również gospodarki wielu krajów o ciepłym klimacie, które w dużym stopniu opierają się na wakacyjnej, nadmorskiej turystyce. Nieodwracalne straty poniosą również ekosystemy oceanów. Przez zakwaszenie wody zupełnie nieopłacalne może stać się rybołówstwo.
Ratunkiem dla niewielkich wysp może być aktualizacja celów redukcji emisji zapowiadana na 2020 r. Na międzynarodowej konferencji COP 26 w Glasgow rządy mają przedstawić nowe, ambitniejsze niż dotychczas plany dekarbonizacji swoich gospodarek. Plan całkowitego odejścia od węgla ma do końca tego roku przedstawić również rząd Niemiec. W ostatnich dniach do listy państw obiecujących rezygnację z tego surowca do 2030 r. dołączyły Węgry i Grecja.