Dyskusję na temat skutków takiego modelu wychowania wywołał niepokój związany z coraz większą nadopiekuńczością rodziców i widoczną zmianą mentalności młodych ludzi tworzących generację Z
„Pozbawianie dzieci możliwości samodzielnej zabawy sprawia, że stają się one bardziej podatne na stany lękowe i depresję, ponieważ nie mają okazji wykształcić podstawowych umiejętności samoregulacji i komunikacji warunkujących życiowy sukces” – powiedział prof. Jonathan Haidt na forum Uniwersytetu w Sydney.
Jak stwierdził psycholog, szkody wywołane przez fatalne przekonanie, że „co cię nie zabije, uczyni cię słabszym”, które przyświeca osobom urodzonym po 1996 r., są ewidentne. Dodał również, że związane z tym zagrożenia dotyczą nie tylko samych zainteresowanych, ale całego społeczeństwa.
Nowy sposób wychowania
Osoby poniżej 23. roku życia zostały wychowane w innych warunkach niż poprzednie pokolenia. Nadmierne rozpieszczanie zbiegło się w czasie z rosnącą popularnością mediów społecznościowych (akurat w czasie, gdy przedstawiciele generacji Z mieli po kilkanaście lat). Profesor Haidt połączył ten fakt ze zwiększającą się falą dolegliwości psychicznych, takich jak depresja czy zaburzenia lękowe.
„Nadopiekuńczość rodziców sprawiła, że dzisiejsi nastolatkowie są zbyt delikatni, by poradzić sobie z życiowymi wyzwaniami. Młodzi ludzie wykształcili zupełnie inne procesy myślowe – wyolbrzymianie najmniejszych problemów, postrzeganie rzeczywistości w biało-czarnych barwach i przechodzenie do konkluzji bez pełnych danych” – powiedział Jonathan Haidt.
„Nadmierne rozpieszczanie jest spowodowane staraniami dorosłych, którzy pozbawiają dzieci możliwości indywidualnej oceny doświadczeń i zastępowaniem jej ostrzeżeniami i pogadankami (ang. lectures)” – podkreślił naukowiec.
„W Stanach Zjednoczonych wiemy, że dzieci potrzebują więcej porażek, dlatego teraz w szkołach wyższych mamy całe kursy poświęcone temu, jak nauczyć się przegrywać. Bez tego młodzież nigdy nie nauczy się, jak się o siebie zatroszczyć” – dodał.
Apel o „bezpieczne strefy” na kampusach
Podczas wystąpienia naukowiec opisał cały szereg skutków tego zjawiska. Wymienił m. in. fakt, że studenci domagają się „bezpiecznych stref” na kampusach, podsycają panikę i skłaniają się ku „kulturze publicznego zawstydzania” (ang. call out culture), która polega na publicznym (internetowym) wyśmiewaniu czyichś poglądów lub przekonań.
Profesor zauważa, że gdy generacja Z wejdzie na rynek pracy, kruchość spowodowana określonym stylem wychowania – również stanie się problemem. „Ludzie mówią mi, że »coraz więcej naszych młodych pracowników cierpi z powodu zaburzeń lękowych. Gdy otrzymują oni nie do końca pozytywną opinię na temat ich pracy, załamują się«” – tłumaczył prof. Jonathan Haidt.
Niektórzy pracownicy młodego pokolenia wymagają od swoich szefów, by ci przedsięwzięli te same kroki dotyczące społecznych naruszeń, jakie wprowadzono na uczelniach. Psycholog wyraził obawę, że takie postępowanie może prowadzić do „spadku zaufania, obaw, atmosfery strachu i obniżenia jakości współpracy w miejscu zatrudnienia”.
Źródła: Sydney Morning Herald, Twitter, World News