„Mamy wybitnych inżynierów i programistów, którzy coraz chętniej wchodzą w sektor kosmiczny, ale tylko dzięki większemu zaangażowaniu państwa, przyciągnięciu zagranicznego kapitału i większej liczbie międzynarodowych projektów moglibyśmy stać się rozpoznawalnym graczem na arenie międzynarodowej” – mówi w rozmowie z Holistic.news Jarosław Chojnacki, koordynator projektów z Krakowskiego Parku Technologicznego
Kiedyś wyścig o dominację w kosmosie napędzała rywalizacja w ramach zimnej wojny. Teraz coraz częściej jest to perspektywa dynamicznie rozwijającego się biznesu. W 50. rocznicę postawienia pierwszych kroków na Księżycu NASA zapowiada misję załogową Artemis, z kolei Rosjanie ogłaszają plan budowy kolonii na Srebrnym Globie. Coraz mocniej o miejsce w kosmicznej czołówce walczą także Chiny i Indie. A co z Polską? Po co nam kosmos i co jesteśmy w stanie osiągnąć?
Biznes z wielkim potencjałem
Globalna gospodarka coraz częściej korzysta z danych pozyskiwanych poza Ziemią. Znajdują one zastosowanie m.in. w sektorach bezpieczeństwa, transportu, komunikacji, zarządzania zmianami środowiska i monitorowania klimatu. Według raportu OECD The Space Economy in Figures obecnie ponad połowa istotnych zmiennych klimatycznych opiera się na danych satelitarnych.
Satelity dostarczają informacji o jakości powietrza, stanie oceanów, lasów i rolnictwa, a w mniejszej skali pomagają np. określać położenie nielegalnych kopalni lub oszacować straty powstałe wskutek katastrof naturalnych. To tzw. dolny sektor kosmicznego biznesu (ang. downstream), do którego zaliczają się też technologie from Space to Earth – kiedyś wykorzystywane wyłącznie w przemyśle kosmicznym, a dziś dostępne dla wszystkich. Nawigacja drogowa, baterie, ekrany dotykowe, filtry UV to tylko kilka przykładów.
Równie istotny jest sektor upstream, w ramach którego produkowane są komponenty i urządzenia wykorzystywane podczas misji kosmicznych. To m.in. rakiety, satelity i łaziki. Pomimo astronomicznych kosztów w 2018 r. przeprowadzono 114 startów orbitalnych, co stanowi najlepszy wynik od początku XXI w. Jak podaje OECD, ponad 60 proc. z nich miało miejsce w Stanach Zjednoczonych lub w Chinach. Prywatna korporacja SpaceX pobiła natomiast rekord rocznych startów przeprowadzanych przez jedną firmę – tylko w ubiegłym roku wystrzeliła w kosmos 21 rakiet.
Wyścig o przyszłość
Światowa branża kosmiczna jest warta obecnie ok. 380 mld dol., z czego zaledwie jedna czwarta pochodzi z budżetów rządowych. Pozostała część jest finansowana przez sektor komercyjny. Prywatne firmy, takie jak SpaceX, Boeing, Virgin Galactic czy Airbus, już dawno dostrzegły, że kosmos to biznes przyszłości. Turystyczne loty, a nawet hotele w kosmosie, czy kosmiczne kopalnie to tylko niektóre z możliwości dla inwestorów szukających zarobku w przestrzeni kosmicznej.
Jak podaje OECD, w ciągu najbliższych pięciu lat planowana jest rekordowa liczba misji kosmicznych – 15 na Księżyc, organizowanych przez osiem różnych agencji (w tym również przez komercyjne firmy), co najmniej sześć misji na Marsa i dwie na asteroidy.
Dysproporcja w finansowaniu kosmicznego biznesu motywuje rządy do zwiększania inwestycji. Według najnowszego raportu OECD własne budżety kosmiczne ma już prawie 50 krajów, a państwowe nakłady na rozwój branży są obecnie największe od lat 60. – w 2017 r. wyniosły ok. 75 mld dol.
Połowa tych środków przypada na Stany Zjednoczone, a na następnych miejscach w rankingu są Chiny, Japonia i Francja. Z kolei Unia Europejska zamierza w latach 2021–2027 wydać na działania w kosmosie 16 mld euro, wspierając m.in. popularne programy Copernicus i Galileo.
Nadrabianie zaległości
Od lotu Mirosława Hermaszewskiego, pierwszego i jak dotąd jedynego Polaka w kosmosie, minęło już ponad 40 lat. W tamtym czasie misja z udziałem Polaka była możliwa dzięki współpracy ze Związkiem Radzieckim. Teraz sposobem na polski powrót w kosmos ma być działalność w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), drugiej największej tego typu instytucji na świecie. Przystąpienie do ESA w 2012 r. otworzyło polskim firmom i ośrodkom badawczym drogę m.in. do szybszego rozwoju technologii kosmicznych i technik satelitarnych.
Budżet ESA na 2019 r. to prawie 6 mld euro, z czego wkład Polski wynosi 34,6 mln euro. Tym samym krajowa branża stanowi zaledwie 0,6 proc. europejskiego rynku, na którym królują Francja (28,1 proc.) oraz Niemcy (22,2 proc.). „Polskie projekty mają istotny wkład w sektor kosmiczny, ale nie da się go porównać do skali przedsięwzięć realizowanych przez liderów” – przyznaje Jarosław Chojnacki z Krakowskiego Parku Technologicznego. Jak jednak dodaje, mimo skromniejszego budżetu i dużego dystansu do największych graczy na rynku od czasu przystąpienia Polski do ESA liczba krajowych firm zaangażowanych w ten biznes wzrosła kilkukrotnie.
Mamy już nawet na koncie spore kosmiczne sukcesy. W skład słynnego łazika marsjańskiego Curiosity wchodzą komponenty wyprodukowane przez polską firmę VIGO System. Misja naukowców z PAN we współpracy z ESA wyśle na Księżyc specjalną koparkę pyłu księżycowego, a polskie satelity Lem i Heweliusz badają już największe i najjaśniejsze gwiazdy galaktyki. W listopadzie 2018 roku na Marsie z powodzeniem wylądowała misja inSight, która ma zbadać wnętrze planety. Będzie to możliwe także dzięki elementom sondy skonstruowanym przez polskich naukowców.
Ambitne projekty studentów
W 2012 r. na orbicie okołoziemskiej znalazł się pierwszy polski satelita zbudowany przez studentów – „PW-Sat”. Technologie opracowano na Politechnice Warszawskiej we współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Łaziki stworzone przez studentów Politechniki Białostockiej dwukrotnie zwyciężyły w prestiżowych zawodach robotycznych University Rover Challenge w Stanach Zjednoczonych, a ten sam konkurs w 2019 r. wygrała drużyna z Politechniki Świętokrzyskiej.
Ostatnio głośno było także o pierwszym w Polsce silniku rakietowym na paliwo ciekłe, skonstruowanym przez AGH Space Systems, oraz o sukcesie KRAKsat – satelity, który 3 lipca znalazł się na orbicie po wystrzeleniu z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i sprawdza działanie nowego, autorskiego systemu sterowania orientacją. „To innowacyjny pomysł, który, jeśli się sprawdzi, może zrewolucjonizować dziedzinę projektowania satelitów” – twierdzi Przemysław Drożdż z AGH Space Systems.
Jarosław Chojnacki zwraca uwagę, że technologie kosmiczne bardzo często wymagają wysokich nakładów finansowych, a zwrot z inwestycji jest obarczony sporym ryzykiem i długim okresem oczekiwania. Inwestorom dużo łatwiej i taniej jest więc wejść w bardziej „przyziemne” technologie, jak sztuczna inteligencja lub branża biotechnologii.
Według Przemysława Drożdża z AGH Space Systems możliwość nawiązania współpracy z prywatnym inwestorem zależy przede wszystkim od wysokości nakładów oraz celu projektu. „Mamy wielu sponsorów i ich wsparcie jest nieocenione, jednak nie każdy jest chętny, by go udzielać” – podkreśla.
Podobne doświadczenia mają także studenci stojący za projektem KRAKsat. „Zainteresowanie projektami kosmicznymi dopiero rośnie i nie każda korporacja orientuje się, że w Polsce robione są tego typu badania. Zdobycie odpowiednich kwot wiązało się z ciężką pracą, głównie PR-ową” – mówi Alicja Kubera, współtwórczyni satelity. „Myślę, że na chwilę obecną zbieranie funduszy to w dużej mierze kwestia popularyzacji tematu i pokazanie w nim potencjału nie tylko akademickiego, ale przede wszystkim praktycznego. Jako kraj jesteśmy na dobrej drodze” – dodaje.
W poszukiwaniu pieniędzy
Możliwości finansowania jest jednak znacznie więcej. Młodzi naukowcy mogą korzystać z licznych grantów i programów finansowanych zarówno przez Unię Europejską oraz ESA. W 2018 roku Polska Agencja Kosmiczna opracowała Krajowy Program Kosmiczny na lata 2019-2021 o wartości ponad 248 mln zł, którego celem było wspieranie rozwoju krajowego przemysłu kosmicznego. Ten przełomowy dokument może znacznie przyspieszyć rozwój polskiej branży kosmicznej. Powstają też nowe akceleratory biznesowe i SpaceHuby, a kolejną szansą jest możliwość współpracy w ramach międzynarodowych konsorcjów.
W listopadzie wystartuje druga edycja SpaceUP BSA – akceleratora Krakowskiego Parku Technologicznego. To trzymiesięczny projekt dla start-upów mających pomysł na wykorzystanie danych satelitarnych publikowanych w ramach programu Copernicus. „Dzięki warsztatom oraz spotkaniom ze specjalistami i mentorami chcemy dostarczyć wiedzy zarówno technicznej, jak i biznesowej. Start-upy, które przejdą program akceleracyjny, będą również miały szansę pozostać w Inkubatorze Technologicznym” – mówi Jarosław Chojnacki.
Głównym wsparciem dla studentów są obecnie ośrodki naukowe. „Zarówno granty rektorskie, jak i udział w wewnętrznych konkursach akademickich umożliwiają zebranie funduszy na realizację autorskich pomysłów – tak też było z naszym satelitą” – mówi Alicja Kubera. „Uczelnia i granty przez nią udzielane to podstawa naszego budżetu. Oczywiście dochodzi do tego udostępnianie pomieszczeń na laboratoria i warsztaty oraz wsparcie naukowe” – zaznacza Przemysław Drożdż.
Mimo trudności organizacyjnych i finansowych apetyt młodego pokolenia na biznesowy sukces nieustannie rośnie, a sprzyja temu coraz większe zainteresowanie kosmosem w kulturze masowej. Śmiałe pomysły Elona Muska przyciągają uwagę mediów, sprawiając, że przestrzeń kosmiczna staje się bliższa nie tylko przywódcom, naukowcom i biznesmenom, ale także zwykłemu człowiekowi. To z kolei przyczynia się do szybszego rozwoju branży, w której polscy naukowcy mają szansę zabłysnąć.
Misja: znaleźć miejsce dla siebie
„Największą szansą na wejście w sektor kosmiczny jest budowa rozwiązań software’owych, które wykorzystują ogromne ilości danych dostarczanych przez satelity” – ocenia Jarosław Chojnacki. Finansowy próg wejścia do kosmicznego downstreamu jest znacznie niższy niż w przypadku projektów związanych z upstreamem, co zwiększa szansę na sukces.
Duży potencjał tkwi także w międzynarodowej współpracy przy produkcji i wysyłaniu CubeSatów. Według danych OECD w ciągu ostatnich pięciu lat nastąpił gwałtowny wzrost liczby startów bardzo małych satelitów. Między 2014 a 2018 r. wystrzelono ich prawie 900, podczas gdy od początku „ery kosmicznej” na orbicie zostało umieszczonych 7,5 tys. takich urządzeń. Jak podkreśla Chojnacki, „dzięki temu, że nasz kraj ma swój wkład finansowy w ESA, polskie podmioty otrzymują coraz więcej zleceń, będących częścią większych projektów wysyłanych później w przestrzeń kosmiczną”.
Na współpracy międzynarodowej opierają się również ambitne plany Polskiej Agencji Kosmicznej. W styczniu ówczesny szef PAK dr hab. Grzegorz Brona powiedział, że Polska mogłaby wysłać swojego przedstawiciela w załogową misję w kosmos najwcześniej po 2025 r. Byłby to drugi Polak w przestrzeni kosmicznej od czasów radzieckiej misji Sojuz 30 z Mirosławem Hermaszewskim na pokładzie. Wielkie nadzieje wiąże się także z górnictwem kosmicznym, dzięki któremu nasza gospodarka może stać się bogatsza m.in. o metale rzadkie i hel – nowe paliwo dla elektrowni jądrowych.
Tak wielkich przedsięwzięć nie będziemy jednak w stanie zrealizować w pojedynkę. Zgodnie z obowiązującą Polską Strategią Kosmiczną do 2030 r. polski udział w europejskim rynku kosmicznym ma osiągnąć poziom 3 proc., głównie poprzez zwiększenie naszego wkładu w budżetowanie Europejskiej Agencji Kosmicznej. PAK planuje także rozwijanie współpracy z NASA oraz Chińską Narodową Agencją Kosmiczną.
„To jasne, że news o polskich naukowcach, którzy osiągnęli coś w przemyśle kosmicznym, zawsze wywoła nieco patriotyczne uczucie dumy, lecz przyszłość kreuje się w międzynarodowych barwach” – podkreśla Alicja Kubera. Eksploracja kosmosu to wyzwanie dla całej ludzkości. Polska w pojedynkę nie stanie się kosmiczną potęgą, ale wielu naukowców, inżynierów i przedsiębiorców ma jednak sporą szansę na rozwinięcie skrzydeł w tej właśnie branży.