30 czerwca może okazać się sądnym dniem dla Egiptu. Na ten dzień przypadają bowiem dwie ważne rocznice i wielkie wydarzenie sportowe. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, kumulacja zdarzeń jest tak niefortunna, że aż przerażająca
W Egipcie już dawno nie było tak napiętej sytuacji politycznej i społecznej. Wszystko zaczęło się 17 czerwca po nagłej śmierci na sali sądowej byłego prezydenta Muhammada Mursiego. Okoliczności zgonu najważniejszego działacza Bractwa Muzułmańskiego nie zostały do końca wyjaśnione. Mało tego, zachowania władz Egiptu tuż po śmierci Mursiego (szybki, skromny pochówek bez udziału żałobników na wskazanym przez rząd cmentarzu) wznieciły żarliwe dyskusje „kairskiej ulicy” na temat podłości, jakiej mieli dopuścić się sprawujący władzę. Większość Egipcjan uznała bowiem pogrzeb Mursiego za „niegodny głowy państwa, kimkolwiek ten człowiek by był”.
Zbliża się ważna rocznica
Egipcjanie na co dzień stronią od wielkiej polityki. Zajmują się przede wszystkim zarabianiem pieniędzy i walką o przetrwanie w trudnych warunkach trwającej od pięciu lat reformy gospodarczej. Okoliczności śmierci Mursiego były jednak na tyle bulwersującym wydarzeniem, że dziś – obok sportu – są tematem numer jeden. Nie brakuje słów potępienia, a nawet oskarżeń o zamordowanie 68-letniego polityka. Mursi do momentu śmierci przesiedział w więzieniu 6 z 25 zasądzonych lat. Na salę rozpraw schorowany mężczyzna – skazany za zdradę stanu – dotarł prosto z celi, gdzie zdaniem ONZ i Amnesty International był torturowany i poniżany.
30 czerwca przypada 7. rocznica wyboru Mursiego na stanowisko najważniejszej osoby w państwie. Co ważniejsze, został wybrany na urząd prezydenta w pierwszych w historii Egiptu wolnych i demokratycznych wyborach, na fali rewolucji z 2011 r. 30 czerwca 2012 r. to data jego oficjalnego zaprzysiężenia. Wcześniej pamiętali o niej w zasadzie tylko członkowie zdelegalizowanego Bractwa Muzułmańskiego. Dziś dowiedzieli się o niej wszyscy, a to za sprawą nie tylko śmierci Mursiego, ale i spektakularnych aresztowań, do których doszło we wtorek.
Fala prewencyjnych aresztowań
Władze Egiptu, próbując nie dopuścić do planowanych na 30 czerwca zgromadzeń „oddających hołd Mursiemu”, zamknęły w więzieniach osiem osób oskarżanych o „przynależność do organizacji terrorystycznej i pomoc w finansowaniu spisku mającego na celu obalenie obecnego rządu i prezydenta”. Wśród zatrzymanych są biznesmeni, dziennikarze i politycy. Przy okazji tajna policja przeprowadziła także naloty na siedziby 19 firm w Kairze, Ismailii i Aleksandrii podejrzewanych o współpracę w przygotowywaniu „brutalnych aktów i niepokojów przeciwko państwu”.
Według ministerstwa spraw wewnętrznych w siedzibach tych firm znaleziono i skonfiskowano 250 mln funtów egipskich (15 mln dolarów), które miały służyć wspieraniu terroryzmu. Jednym z zatrzymanych jest Zyad el-Elaimy, członek Partii Socjaldemokratycznej. W 2011 r. to właśnie el-Elaimy odegrał kluczową rolę w odsunięciu od władzy znienawidzonego dyktatora Hosniego Mubaraka i umacnianiu politycznej pozycji Mursiego. Kolejnych dwóch zatrzymanych oskarżono o rozpowszechnianie fałszywych wiadomości i nawoływanie do protestów ulicznych planowanych na 30 czerwca. Na razie wszyscy zostali aresztowani na 15 dni.
„Dzień Zakończenia Rewolucji” początkiem nowej fali przemocy?
Pomimo takiego rozwoju sytuacji zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego chcą wyjść na ulicę i „stanąć w kontrze” do planowanych na ten sam dzień „manifestacji poparcia” dla obecnego prezydenta Abdela Fattaha as-Sisiego, który zastąpił Mursiego na stanowisku prezydenta. Choć Mursi został obalony 3 lipca, to właśnie 30 czerwca obchodzony jest w Egipcie jako „Dzień Zakończenia Rewolucji”. Tego dnia, w 2013 r., odbyła się w Kairze największa demonstracja w toku trwających pięć miesięcy protestów ulicznych. Przeciwnicy Mursiego zaatakowali wówczas siedzibę Bractwa Muzułmańskiego, obrzucając budynek koktajlami Mołotowa i kamieniami. W całym kraju zginęło 16 osób, a 800 odniosło obrażenia. Kilka dni później władzę w Egipcie przejęło wojsko na czele z as-Sisim. Mursi został obalony i trafił do więzienia.
W tak skomplikowanej sytuacji 30 czerwca dojdzie do jeszcze jednego wydarzenia, które elektryzuje cały kraj. W tym dniu odbędzie się mecz Egiptu z Ugandą decydujący o pewnym awansie do kolejnej rundy piłkarskiego Pucharu Narodów Afryki, gospodarza tego turnieju. Na Międzynarodowym Stadionie w Kairze pojawi się 75 tys. kibiców. Przed telewizorami może zasiąść ponad 100 mln Egipcjan. Większość obejrzy to spotkanie nie w domach, a na miejskich telebimach, w barach czy restauracjach.
Po meczu (zakończy się około północy) spodziewane są liczne manifestacje kibiców, które mogą potrwać do rana. Taka masa ludzi na ulicach, kumulacja wydarzeń i rocznic to ryzyko, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Jeśli dodamy do tego zapowiedzi islamskiej grupy bojowej Hasm, która planuje serię ataków bombowych, czy dżihadystów zapowiadających „sianie strachu i terroru” otrzymamy niezwykle niepokojący obraz sytuacji.
Egipt od lat jest tykającą bombą, która tylko czeka, by eksplodować. Zapalnik nastawiony jest na 30 czerwca. Oby ta bomba okazała się niewybuchem. Oby.