Na ulicy tego nie widać. Prawo zabrania. Wszystko dzieje się gdzieś na uboczu i jest wstydliwie ukrywane. Egipcjanie w konspiracji nadużywają alkoholu. Piją na potęgę. W kraju, gdzie 90 proc. społeczeństwa stanowią muzułmanie, dla człowieka z zewnątrz to szok. Oficjalnie problemu nie ma. Nieoficjalnie to największa plaga współczesnego Egiptu
W jednej z większych prowincji Egiptu tajemnicą poliszynela są słynne „piątkowe kolacje” organizowane przez gubernatora. Impreza zaczyna się późnym wieczorem w jednym z luksusowych hoteli. Stałymi gośćmi są: sam gubernator, jego zastępcy, komendant policji, szef służby bezpieczeństwa, prezes lotniska oraz najbogatsi, wyselekcjonowani biznesmeni.
Przykład idzie od góry
Wielkim wyróżnieniem jest otrzymanie zaproszenia na tę balangę, o której od lat krążą legendy. Załatwić można wszystko, bowiem to tu podejmowane są najważniejsze decyzje. Wystawna biesiada trwa do białego rana. Wszystko oczywiście zakrapiane jest wysokoprocentowym, importowanym alkoholem, przeważnie w towarzystwie „tancerek” i zespołów muzycznych.
Gubernatorowi nie przeszkadza, że jest muzułmaninem i że wiara zabrania mu spożywania alkoholu. Sam wznosi toasty i jest „pierwszym wodzirejem na parkiecie”. Na porządku dziennym jest droga whisky, mrożona wódka z kawiorem, kubańskie cygara, najlepsze owoce morza i jagnięcina. Na dzień dobry biesiadnikom serwowane jest zimne piwo.
Stolica Egiptu nie trzeźwieje
Kair jest znakomitym przykładem, gdzie obłudy Egipcjan dotyczącej picia można po prostu dotknąć. Powąchać. Przebogaty asortyment butelek i drinków w ekskluzywnych restauracjach dzielnicy Zamalek, modnych klubach nocnych Heliopolis czy w zabytkowych barach Al-Ma’adi oszałamia. Do tego dochodzą klimatyzowane sklepy z alkoholem, w których kupimy wszystko, co trzeba.
Każdy przybytek otwarty jest od rana do wieczora. Non stop. Kuszą i na brak klientów nie narzekają. Kupowanie i spożywanie alkoholu w zamożnych dzielnicach jest społecznie akceptowalne i nie wymaga żadnego wysiłku. W przeciwieństwie do dzielnic Kairu, z silnymi tradycjami muzułmańskimi, takich jak El Sayeda Zainab. Tu kupowanie alkoholu przypomina czasami transakcje narkotykowe.
„To istny cyrk. Ortodoksyjni muzułmanie alkohol kupują w czarnych torbach. Inni mówiąc, o zgrozo, Allah Akbar, proszą o podanie butelki pod stołem” – opowiada Karim, kierownik sklepu monopolowego w Zamalek. „Jest też coraz więcej klientów, którzy nie robią sobie nic z tego, że żyją w kraju muzułmańskim. Paradują z flaszkami po ulicy. No cyrk i publiczne zgorszenie” – dodaje.
Obłuda i fałsz
„Gdyby to nie było jedno z głównych źródeł mojego zarobku, nigdy bym nie sprzedał alkoholu muzułmaninowi” – mówi mi Ahmed, właściciel bardzo popularnej sieci barów w Hurghadzie.
Co najczęściej sprzedajesz?
– Piwo i zwykłą wódkę oraz whisky.
Ile butelek dziennie?
– To już nie idzie w butelki, a raczej w zgrzewki i skrzynki.
To ile?
– W weekendy ok. 50 skrzynek piwa i 20 zgrzewek alkoholu. W każdym z moich trzech barów. Czyli w sumie to ok. 1000 piw i 600 flaszek.
Kto kupuje alkohol?
Przede wszystkim tak zwana „egipska klasa średnia”. Niektórzy nawet nie wysiadają z samochodu. Każą sobie nosić te flaszki i wkładać do bagażnika. To niesamowite, ale mówią, że nie wolno im nawet dotykać butelek z alkoholem, bo religia na to nie pozwala i się brzydzą. To bardzo ciekawe, bo w domu zachlewają się tym na umór, pijąc wódkę po prostu z gwinta. Często są to kobiety.
Rozumiem, że to już proceder…
– Moje bary to już nie miejsca, gdzie turyści czy Koptowie przychodzą na drinka bądź piwo. To klasyczny sklep monopolowy. Szał zaczyna się po zachodzie słońca. Wtedy jeden z moich kelnerów nie robi nic innego, tylko pakuje flaszki do toreb i robi, jak to nazywamy, alcdrive’a. Wyobraź sobie, że obecnie więcej alkoholu sprzedaję swoim rodakom niż turystom. I to kilka razy więcej. Jeszcze dwa czy trzy lata temu to było nie do pomyślenia. Nie do pomyślenia było jeszcze kilka lat temu, by muzułmanin przyjeżdżał do mnie rano, by kupić sobie piwo na kaca.
Sprzedajesz?
– Oczywiście. Jak ma skończone 21 lat – kończy z nutą żalu w głosie Ahmed.
Dzień dobry. Poproszę butelkę wódki
Dla przykładu, w Hurghadzie w ogóle nie ma sklepów z alkoholem. By go kupić, trzeba korzystać z asortymentu barów i restauracji. W tej części Egiptu istnieje jeden, dosłownie jeden, sklep monopolowy. Znajduje się w El Gounie, oddalonej od Hurghady o 20 km. Kolejny sklep jest po drugiej stronie Morza Czerwonego w Sharm El-Sheikh, a inne w Luksorze lub Kairze. To kilkaset kilometrów od Hurghady.
W najważniejszym kurorcie wypoczynkowym Prowincji Morza Czerwonego są oczywiście sklepy wolnocłowe, gdzie kupimy alkohol, ale są one dostępne tylko dla turystów i tylko przez 48 godzin po przylocie. Ponadto trzeba tam płacić w euro lub dolarami. W barach czy restauracjach alkohol można kupić za funty egipskie. Butelka lokalnego piwa na wynos kosztuje średnio 20 funtów (4,50 zł), butelka egipskiej wódki 90 funtów (20 zł), a whisky – 120 funtów (27 zł).
Szczyt zakłamania
Zakłamanie, jeżeli chodzi o picie alkoholu w Egipcie, jest tak duże, iż wybudowano nawet fabrykę, która produkuje specjalne czarne torby foliowe, w które pakowane są butelki z alkoholem, sprzedawanym w barach i restauracjach. Oczywiście wszyscy doskonale wiedzą, po co produkowane są tam wyłącznie takie właśnie torby, ale nikt głośno o tym nie mówi. Torby są takiej wielkości i jakości, aby butelki 0,7 litra idealnie można było ułożyć na ich dnie i owinąć wokół flaszki. Każdy właściciel wyszynku takie torby posiada. Każda butelka wódki czy piwa pakowana jest do oddzielnej torby.
Warto wiedzieć, że butelki, w których jest alkohol, w Egipcie nie są szklane, lecz plastikowe. Szkło jest po prostu niepraktyczne przy transporcie na duże odległości. Ponadto, przy tak wysokich temperaturach, większe jest prawdopodobieństwo pęknięcia naczynia. Plastikowe opakowania są bardzo podobne do tych, w których alkohol podawany jest w samolotach lub sprzedawany w sklepach wolnocłowych na lotniskach. Jest jeszcze jeden aspekt. Przelewanie alkoholu do plastikowych butelek świadczy też o tym, w jaki sposób jest on traktowany przez władze kraju. To zło konieczne, a taka forma podania ma być pewnego rodzaju zniechęceniem do jego kupowania i picia.
Alkohol w Egipcie był, jest i będzie
Egipcjanie warzą piwo od ponad 3 tys. lat, ale dziś nie chcą się przyznać, że to oni w dużej mierze upowszechnili na świecie picie alkoholu. „Oficjalnie alkoholu w Egipcie nie ma. W praktyce… Jest wszędzie” – mówi Shaker Nawal, kierownik prywatnej wytwórni win z siedzibą w Kairze, w wywiadzie dla Munichies.Vice.com.
Już starożytni Egipcjanie przygotowywali niezwykle odżywczy napój piwny na bazie ciasta drożdżowego lub jęczmiennego, z dodatkiem sfermentowanych daktyli czy miodu. Wraz z arabskim podbojem Egiptu i nadejściem islamu wprowadzono religijny zakaz picia. Alkohol nie był jednak muzułmanom obcy. Wybitne postacie religijne – jak Umar ibn al-Chattab czy niektórzy z towarzyszy Proroka – byli znani z tego, że popijali.
Pod koniec XIX w. orientalista Edward William Lane odnotował obecność boozah – napoju na bazie jęczmiennego chleba sprzedawanego na ulicach. „Wino i wszelkie napoje alkoholowe są tu zakazane, jako przyczyna wszelkiego zła. Jednak wielu muzułmanów w dzisiejszych czasach pije wino, brandy i koniak. W tajemnicy. Uważają, że wolno grzeszyć, ale z umiarem” – pisał Lane.
Niby nie wolno, a wolno…
Egipt zakazuje sprzedaży i konsumpcji alkoholu w miejscach publicznych lub sklepach, z wyjątkiem hoteli i obiektów turystycznych zatwierdzonych przez ministra turystyki. Dla większości sklepów, barów i hoteli trzygwiazdkowy uzyskanie nowej licencji na alkohol jest prawie niemożliwe. „Bary z alkoholem w Egipcie działają na podstawie licencji, które zostały wydane dekady temu, kiedy było o to łatwo” – twierdzi Osama Mohamed, kierownik hotelu King w kairskiej dzielnicy Dokki, w wywiadzie dla portalu Ahram.
Przemysł alkoholowy jest zmonopolizowany przez firmę Al-Ahram Beverages i jej jedynego konkurenta – Egyptian International Beverage Company. Najpopularniejszym alkoholem w Egipcie jest piwo, które wybiera aż 54 proc. mieszkańców tego kraju. Z powodu bardzo złej jakości mniej popularne są egipskie wina i wódka. Po prostu są tak ohydne w smaku, że nie nadają się do degustacji. Stąd wielu Egipcjan pędzi samogon lub szmugluje „zachodni alkohol”.
Słynie z tego miasto Siwa znajdujące się niedaleko granicy z Libią. Tu, na potrzeby całego Egiptu, produkuje się klasyczny bimber o nazwie Aragi lub przemyca przez granicę setki tysięcy butelek Absolutu i Bakardi. Aragi to bimber wytwarzany z wody, sfermentowanych daktyli i drożdży, którego moc dochodzi do 80 proc. Cały proces produkcyjny trwa kilka dni. W Siwie bimber pędzą praktycznie wszyscy. Reszta zajmuje się szmuglem alkoholu przez granicę. To znakomity interes.
Dajcie nam zarobić
Według danych opublikowanych przez egipski urząd statystyczny Campas, 75 proc. mieszkańców Egiptu uważa, że spożywanie alkoholu jest „nie do zaakceptowania”. Jednak oficjalne dane mówią swoje, a życie – swoje. Ludzie chcą pić, a producenci alkoholu chcą na tym zarobić. Gigantyczna firma monopolowa Al-Ahram produkuje whisky, gin, wódkę, wino, mocne piwa o nazwie Sakara i lekkie o nazwie Stella, które można znaleźć na stołach w całym Egipcie – od ulicznych kawiarni po pięciogwiazdkowe hotele. Al-Ahram jest także właścicielem setek sklepów z alkoholem o nazwie Drinkies. Rasha Azazy.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Turystyki twierdzi, że całkowita liczba wydanych koncesji na alkohol nigdy nie przekroczyła tysiąca. „To jest mały przemysł. Nie mamy pubów, jak choćby w Londynie” – podkreśla. Tymczasem, jak podaje portal Cairoscene, Egipcjanie żłopią 16 mln litrów alkoholu każdego miesiąca, co rocznie daje prawie 200 mln litrów.
To olbrzymia ilość. W Egipcie mieszka ok. 100 mln osób. Statystycznie przypadają więc tylko dwa litry na jednego mieszkańca. Dla przykładu w Polsce to 12,5 litra czystego alkoholu. Średnia światowa to 6,2 litra. Należy jednak pamiętać, że Egipt to w większości kraj muzułmański, gdzie piją wybrani. Według przybliżonych danych jest to ok. 20 mln osób. Reszta – alkoholu nie bierze do ust. Tak więc średnia spożycia wzrasta z 2 do 10 litrów na głowę. Jeżeli taka jest prawda, to dane są przerażające.
Najważniejsze święto muzułmanów – największy ruch
Trudno uwierzyć, że najwięcej alkoholu w Egipcie sprzedaje się tuż przed „najświętszym miesiącem w kalendarzu islamskim”, czyli Ramadanem, który w tym roku kończy się 4 czerwca. „Wiesz, że to suchy miesiąc, i wiesz, co nadchodzi. Działasz więc według założonego planu. Kupujesz, by mieć” – mówi dla portalu Newsweek Middle East, proszący o anonimowość, jeden z menegerów nocnego klubu w Kairze.
Podczas Ramadanu obowiązuje całkowity zakaz sprzedaży alkoholu, nawet sklepom, które mają koncesje. Ci, którzy nie chcą zrezygnować z picia alkoholu przez 30 dni, po prostu robią pokaźne zapasy. „Pijaki ładują do swoich samochodów całe skrzynki najpopularniejszego w kraju piwa Stella i hektolitry wódki. Ceny nie są ważne. Ważne, by mieć pod ręką tyle alkoholu, ile trzeba – twierdzi meneger z Kairu.
„Wiem, że jest w stolicy kilka miejsc otwartych w czasie Ramadanu, gdzie sprzedawany jest alkohol Egipcjanom, Koptom, turystom. Wszystkim, którzy tego chcą. Cóż, jest popyt, jest i podaż” – dodaje.
Egipska młodzież wymknęła się spod kontroli
Rewolucja z 2011 r. zupełnie zmieniła podejście Egipcjan do alkoholu i jego konsumpcji. Niestety, na gorsze. Szczególnie młodzi zaczęli naśladować swoich rówieśników z Europy. Większość z nich wybrała wizyty w barach, dyskotekach i anonimowy zakup alkoholu przez internet. Wystarczy, że kupujący ma ukończone 21 lat. Widok pijanych młodych Egipcjan, a także Egipcjanek w miejscach publicznych, to dziś widok, który jeszcze 10 lat temu byłby zgorszeniem, o którym praca w całym kraju huczałaby z oburzenia. Teraz to norma.
Wystarczy przejść się w piątkowy wieczór w okolice popularnych dyskotekowych kurortów nad Morzem Czerwonym, by ujrzeć, jak wygląda kultura picia alkoholu. To hordy zataczających się młodych dziewczyn i towarzyszących im, w jeszcze gorszym stanie, nastolatków. Nie piją publicznie, na ulicy. Tego zabrania prawo. Robią to na plażach, spod stołu w barach, w zaparkowanych samochodach. Na szybko, aby się tylko upodlić. Widok jest okropny i przygnębiający.
Dopiero cztery lata temu rząd Egiptu wstydliwie wspomniał, że nadużywanie alkoholu staje się problemem społecznym. Trzy lata temu powstały pierwsze bezpłatne kliniki przyjmujące uzależnionych na terapię. Uruchomiony został telefon zaufania. Pojawili się pierwsi specjaliści od uzależnień.
Alkoholizm w Egipcie ma jeszcze jeden problem. Najważniejszy. W większości przypadków uzależnieni piją w samotności. Do lustra. Bez towarzystwa, wspólnej zabawy i grama radości. Egipcjanie piją, żeby zapomnieć. Na smutno. W coraz większej liczbie.