Drastyczny spadek przyrostu naturalnego w Korei Południowej sprawił, że szkoły świecą pustkami. Dlatego jedna z placówek otworzyła swe podwoje dla starszych kobiet, które marzyły, aby nauczyć się czytać
Każdego ranka 70-letnia Hwang Wol-geum wsiada do autobusu szkolnego razem z trójką wnuków, by następnie zasiąść z nimi w jednej ławce. Przez całe życie była niepiśmienna, bo gdy jej rówieśnicy chodzili do szkoły, ona musiała zajmować się trzodą chlewną, zbierać drewno na opał i opiekować się młodszym rodzeństwem.
Niespodziewanie w jej życiu pojawiła się szansa na naukę czytania. Liczba uczniów szkoły podstawowej Daegu w okręgu Gangjin spadła tak bardzo, że placówka postanowiła zaproponować nauczanie także dorosłym – czytamy w dzienniku „The New York Times”.
Dorośli zamiast dzieci idą do szkoły
W ostatnich dekadach przyrost naturalny w Korei Południowej zmniejszył się w drastyczny sposób. W ubiegłym roku na każdą kobietę przypadło średnio mniej niż jedno dziecko. To jeden z najniższych przyrostów naturalnych na świecie. Sytuacja jest szczególnie trudna na prowincji, skąd młodzi ludzie wyjeżdżają do miast, by znaleźć lepiej płatną pracę.
Kiedy najmłodszy syn Hwang Wol-geum, obecnie 42-letni mężczyzna, rozpoczynał edukację szkolną, szkoła podstawowa Daegu przyjmowała co roku 90 uczniów. Obecnie w placówce jest ich zaledwie 22. „Jeździliśmy po okolicznych wioskach, szukając choćby jednego dziecka, które poszłoby do pierwszej klasy. Żadnego nie znaleźliśmy” – mówi dyrektor Lee Ju-young.
Chcąc ocalić 96-letnią szkołę, dyrekcja wpadła na pomysł, by zaproponować naukę starszym mieszkańcom okolicznych wiosek, którzy nie potrafią czytać i pisać. Natychmiast zgłosiło się osiem kobiet w wieku od 56 do 80 lat. Cztery kolejne są zainteresowane rozpoczęciem nauki w przyszłym roku.
Ogromna determinacja starszych uczennic
Dziś starsze uczennice są zdeterminowane, by nadrobić stracony czas. „Garną się do nauki. Jako jedyne proszą o więcej zadań domowych” – mówi ich nauczycielka pani Jo. Wiele z nich poświęca się, by pogodzić naukę z codziennymi obowiązkami.
W czasie zbiorów truskawek pani Hwang wstawała o 4 rano, by jeszcze przed szkołą pomagać rodzinie w zbieraniu owoców. Jej plany na przyszłość są bardzo ambitne. „Zamierzam kandydować na prezeskę stowarzyszenia kobiet w naszej wiosce. Ludzie namawiali mnie do tego od dawna, ale zawsze odmawiałam. To zajęcie dla kogoś, kto potrafi czytać i pisać” – opowiada.
Źródło: New York Times