Wszystko za sprawą luki w zabezpieczeniach, do której firma przyznała się pod koniec marca. Nie zdradziła jednak wtedy wszystkiego, a rzeczywista skala zagrożenia okazała się większa
Przedstawiciele portalu 21 marca oświadczyli, że zagrożone wyciekiem mogły być dane i zdjęcia „setek milionów internautów używających okrojonej wersji aplikacji komórkowej Facebooka, dziesiątek milionów posługujących się jej pełną wersją oraz dziesiątek tysięcy osób korzystających z Instagrama”.
Sprawa haseł „przykryta” przez politykę
Stało się tak, bo firma używała do przechowywania haseł swoich użytkowników nieszyfrowanych plików. 18 kwietnia w świat poszła druga informacja na ten temat. Można w niej przeczytać, że technologiczny potentat w taki sposób zapisał hasła nie „dziesiątek tysięcy”, a „milionów” osób korzystających z popularnego serwisu służącego do publikacji prywatnych zdjęć.
Ta data mogła nie być przypadkowa. Tego samego dnia prokurator generalny Stanów Zjednoczonych William Barr przedstawił wyniki raportu Roberta Muellera. Doświadczony prawnik i były dyrektor FBI został powołany do zbadania wpływu, jaki mogła mieć Rosja na wynik wyborów prezydenckich w USA z 2016 r.
Konferencja prasowa dotycząca raportu rozpoczęła się o godz. 10 rano czasu waszyngtońskiego. W tym samym czasie Facebook zaktualizował swój wpis na temat niechronionych haseł i dodał informację o kolejnych użytkownikach Instagrama, którzy powinni zmienić swoje hasła. Wiadomość ta nie odbiła się szerszym echem w amerykańskich mediach, zajętych komentowaniem wydarzeń związanych z ustaleniami śledztwa Muellera.
Sprawa haseł wyszła na jaw dzięki śledztwu dziennikarza Briana Krebsa. W opublikowanym przez niego artykule czytamy, że Facebook posługiwał się niechronionymi plikami do przechowywania danych swoich użytkowników od lat. Gigant nie zastosował się w ten sposób do powszechnej praktyki stosowanej w przemyśle technologicznym.
Ogromna większość korporacji z Doliny Krzemowej szyfruje hasła osób korzystających z ich usług. Dzięki temu są one nieprzydatne dla hakerów, którzy mogliby uzyskać do nich dostęp.
„Facebook bagatelizuje fundamentalny problem”
Przedstawiciele Facebooka zaznaczyli, że nie mają dowodów na wyciek jakichkolwiek danych, i że wyciągną wnioski z tej sytuacji. Komentatorzy nie pozostawili jednak na szefostwie potentata mediów społecznościowych suchej nitki. Wśród krytyków była Evan Greer, szefowa organizacji pozarządowej Fight for the Future walczącej o respektowanie prawa do prywatności w sieci.
„Nikogo nie dziwi, że Facebook chciał zakopać pod ziemią te informacje, wypuszczając je właśnie wtedy. To sposób działania wpisany w charakter tej firmy. Jej przeprosiny są puste, a jej obecny model biznesowy godzi w prawa prywatności użytkownika i prawa człowieka. Facebook bagatelizuje jednak ten fundamentalny problem” – napisała Greer w swoim oświadczeniu.
„To tak, jakby wyszeptać coś na imprezie z głośną muzyką. Do tego Facebook sądzi, że nadal może tak z nami postępować. Jednocześnie kreują się na niewinny start-up, którym nie są” – skomentował w rozmowie z dziennikiem „The Guardian” Ed Zitron, ceniony w Dolinie Krzemowej specjalista od PR-u.