Nowi rekruci sprawiają, że konflikt, który jeszcze do niedawna zdawał się słabnąć, odżywa po raz kolejny
Kaszmir od 1947 r. pozostaje punktem zapalnym wielowymiarowego sporu między Indiami a Pakistanem. Region jest podzielony na dwie strefy, kontrolowane przez każde z państw. To pole ciągłej bitwy – na przestrzeni dekad raz po raz zmieniają się tylko stopień eskalacji konfliktu i środki wojskowe.
Oprócz Indii i Pakistanu ważnym graczem jest siatka organizacji terrorystycznych. Ostatnio najgłośniejsza stała się Armia Mahometa, która walczy o przyłączenie Kaszmiru do Pakistanu. Organizacja, podejrzewana o koneksje z pakistańską armią, od lat przeprowadza zamachy wymierzone w Hindusów. Teraz okazuje się jednak, że organizacje bojowe decyduje się wesprzeć coraz więcej osób mieszkających w części Kaszmiru kontrolowanej przez Indie.
Kolejny wzrost napięcia w Kaszmirze
Napięcie znacznie wzrosło w lutym, gdy 20-letni Adil Ahmed Dar wjechał w konwój indyjskiej policji samochodem z ładunkiem wybuchowym. Zginęło ponad 40 osób, co po raz kolejny postawiło Islamabad i New Delhi na skraju wojny. Zdarzenie miało miejsce na himalajskiej drodze, w odległości 30 km od stołecznego Śrinagaru. Okazało się, że 20-latek był jednym z najnowszych rekrutów Armii Mahometa.
Indie zyskały pretekst, by oskarżyć Pakistan o udzielanie terrorystom schronienia na swoim terytorium. Ale Islamabad miał prawo powiedzieć, że Adil Ahmed Dar z Pakistanem miał niewiele wspólnego – pochodził przecież z indyjskiej części Kaszmiru.
Kaszmirczycy dołączają do bojowników
W 2018 r. do grup bojowników dołączyło 191 Kaszmirczyków, w porównaniu do 126 rok wcześniej. Jeszcze w 2013 r. miejscowych rekrutów było tylko 16 – takie liczby w rozmowie z „The Washington Post” podaje jeden z oficerów indyjskiej armii. Amerykański dziennik podkreśla, że częścią niepokojącego trendu są również „transfery” ze środowiska akademickiego do rebelii. Niektórzy z rekrutów są bardzo dobrze wykształceni i porzucają obiecujące kariery. Inni wybierają taką drogę jako alternatywę dla liceum na wsi.
Mohammad Rafi Bhat był uwielbiany przez swoich studentów. 4 maja 2018 r. wygłosił poranny wykład z socjologii na Uniwersytecie Kaszmirskim, gdzie zajmował stanowisko adiunkta. Później wypił z kolegami herbatę i zadzwonił do żony, by poinformować, że do domu wróci wieczorem.
Nie wrócił. W niedzielę razem z pięcioma innymi rebeliantami z organizacji terrorystycznej Hizbul Mujahideen zginął w strzelaninie z siłami bezpieczeństwa. Wcześniej zatelefonował do oszołomionego ojca, mówiąc: „Przepraszam, jeśli cię skrzywdziłem. To mój ostatni telefon, niedługo spotkam Allaha”.
„Zmiana Rafiego ze wschodzącej gwiazdy badań naukowych w bojownika i jego śmierć w mniej niż 40 godzin odzwierciedlają tragedię, której Kotlina Kaszmirska jest świadkiem od trzech dekad” – skomentował indyjski portal „The Wire”.
Co napędza radykalizację?
Dziś studenci Mohammada Rafiego Bhata opisują śmierć profesora jako formę męczeństwa. „To osobisty wybór, nikogo nie można zatrzymać” – powiedział jeden z nich dziennikowi „The Washington Post”.
Matka Adila Ahmeda Dara uważa, że jej syn zradykalizował się nie bez przyczyny. W 2016 r. policja zatrzymała go, gdy wracał z przyjaciółmi ze szkoły: „Zostali zatrzymani przez wojsko i pobici. Od tego czasu chciał dołączyć do bojowników” – opisała kobieta w rozmowie z Agencją Reutera.
Źródła: Washington Post, Reuters, wprost.pl, thewire.in