Twitter, WhatsApp, Facebook, Skype i kilkadziesiąt innych serwisów zostało objętych specjalnym podatkiem w Ugandzie. Nałożenie daniny wzbudziło kontrowersje
Jeśli w liczącym niemal 40 mln mieszkańców kraju w ciągu trzech miesięcy o 2,5 mln spada liczba subskrybentów usług na dostarczanie internetu, to jest to sygnał, że dzieje się coś niepokojącego. A to właśnie pokazują statystyki prowadzone przez firmy telekomunikacyjne w Ugandzie.
W ubiegłym roku rząd wprowadził podatek za korzystanie m.in. z internetowych serwisów społecznościowych, komunikatorów, a także bardzo popularnych serwisów oferujących płatności bezgotówkowe, co w kraju nieposiadającym rozwiniętej sieci banków jest szczególnie dolegliwe.
Danina nie jest wysoka – w przeliczeniu na polską walutę wynosi zaledwie kilkanaście groszy dziennie. Ale dla znacznej części ugandyjskiego społeczeństwa płatność okazała się na tyle kłopotliwa, że skłoniła ludzi do rezygnacji z internetu w ogóle.
Z technicznego punktu widzenia, taki podatek wprowadzić można wyłącznie we współpracy z dostawcami internetu. Tak też jest w przypadku Ugandy – osoby chcące korzystać z wybranych stron muszą wnieść dodatkową opłatę. W przeciwnym razie dostawca internetu blokuje możliwość przesyłu danych między np. Facebookiem a klientem.
Dwie strony neutralności sieci
Takie zabiegi są niezgodne z ideą tzw. neutralności sieci stanowiącą, że każdy rodzaj przepływu danych powinien być traktowany na równi i nie powinien być objęty dodatkowymi opłatami. Jest to zasada uznawana przez Unię Europejską, ale na przykład w Stanach Zjednoczonych staje się regularnie przedmiotem gorącej debaty, bo Federalna Komisja Łączności (FCC) ma zakusy, by ową neutralność naruszyć.
Neutralność sieci ma dwie strony – jedna to gwarancja tego, że na przykład nikt przy użyciu instrumentów finansowych nie będzie próbował ograniczać dostępu do zdywersyfikowanych źródeł informacji (w takim scenariuszu media prorządowe byłyby darmowe, a opozycyjne – dodatkowo płatne). Z drugiej strony, zasada ta uniemożliwia na przykład ograniczanie dostępu do treści kontrowersyjnych, takich jak na przykład pornografia.
Oficjalnym powodem wprowadzenia nowej daniny w Ugandzie było dążenie do zapewnienia dopływu dodatkowej gotówki dla budżetu państwa. Nieoficjalnym – chęć prezydenta kraju do „ograniczenia plotek”.
Według obrońców praw człowieka nowe rządowe regulacje są zamachem na swobodę wypowiedzi, bo Facebook czy Twitter to media umożliwiające publiczną krytykę władz. Warto przypomnieć, że platformy społecznościowe odegrały kluczową rolę w integrowaniu opozycji i koordynacji jej działań, co było szczególnie widoczne w okresie arabskiej wiosny.
Źródła: The Guardian, QuartzAfrika