Przed zbliżającymi się eurowyborami Facebook został poddany ogromnej presji, głównie ze strony Parlamentu Europejskiego. Na portalu wymuszono podjęcie konkretnych kroków, które mają zabezpieczyć wybory przed nadmierną manipulacją informacjami
Facebook to potężne narzędzie, które ułatwia politykom manipulowanie nastrojami społeczeństw i wpływanie na decyzje podejmowane w trakcie wyborów. Narzędziami w pozyskiwaniu wyborców są także Twitter czy pozostający w „rodzinie” Facebooka komunikator WhatsApp. Jednak żadna platforma społecznościowa nie ma takiej siły rażenia jak „książka twarzy” Marka Zuckerberga.
Facebook rusza na wojnę z dezinformacją
Według deklaracji władz Facebooka już wkrótce ruszy całodobowe centrum operacyjne, które ma zapobiec dezinformacji na portalu. W skład specjalnego zespołu kryzysowego wejdą inżynierowie, analitycy danych, wybitni prawnicy oraz eksperci z innych dziedzin. Ich głównym zadaniem będzie ustalanie, czy treści zamieszczane w serwisie są zgodne z prawdą, co ma przełożyć się na ograniczanie liczby fake newsów.
Facebookowi pomogą także niemiecka agencja informacyjna dpa oraz organizacja pozarządowa Correcity. Obie zajmą się sprawdzaniem prezentowanych faktów (fact-checking) pod kątem zgodności prezentowanych informacji ze stanem faktycznym.
Podobne metody wprowadzono niedawno w USA, Indiach czy podczas ostatnich wyborów parlamentarnych w Mołdawii. W przypadku eurowyborów działania będą prowadzone w znacznie większej skali. Jak podaje agencja Reutera, koncern zobowiązał się do wyszkolenia ponad 100 tys. niemieckich studentów w zakresie umiejętności cyfrowych. Ich zadaniem będzie usuwanie treści dodanych przez polityków za pomocą modułów reklamowych Facebooka (w serwisie reklama nie może być wykorzystywana do celów politycznych).
Przedstawicielka Facebooka Tesa Lyons zapowiedziała także zaangażowanie 10 tys. nowych moderatorów przed końcem 2019 r. Część z nich zostanie zatrudniona jeszcze przed eurowyborami.
Co z nadzieją pokładaną w algorytmach?
Swoista „armia cyberobrońców prawdy” może się przydać także po wyborach. Niemcy od dłuższego czasu intensywnie walczą z mową nienawiści w internecie – w 2018 r. Bundestag uchwalił prawo zobowiązujące firmy technologiczne do usuwania nieodpowiednich treści. Za niedostosowanie się do tych przepisów grozi grzywna: 50 euro mandatu za każdy nieusunięty hejt.
Na pierwszy rzut oka ustalenia wydają się całkiem sensowne, jednak nie do końca wiadomo, czy ich wdrożenie rzeczywiście przyniesie oczekiwane efekty. Do tej pory algorytmy Facebooka, pomimo najlepszych intencji, potrafiły obrócić się przeciwko ich twórcom.
Zeszłoroczne badania włoskich uczonych z Uniwersytetu w Pizie i niezależne śledztwo dziennikarzy brytyjskiego dziennika „The Guardian” potwierdziły, że facebookowe algorytmy, stworzone do walki z dezinformacją podczas wyborów do włoskiego parlamentu, w rzeczywistości promowały populistyczne postaci i treści w serwisie.
Kolejny rozdział wojny informacyjnej
W 2015 r., wraz z nadejściem kryzysu migracyjnego, rozpoczęła się polityczna wojna informacyjna. Napływających do Unii Europejskiej uchodźców zaczęto wiązać z kwestią postępującej erozji liberalnej demokracji. Mimo że w ciągu czterech lat od gigantycznego exodusu granice UE zostały uszczelnione, a liczbę przybywających do niej imigrantów zmniejszono o około 90 proc., temat uchodźców wciąż ma olbrzymią siłę politycznego rażenia.
Wielu ekspertów i liczne instytucje od dawna ostrzegają, że na wynik eurowyborów z pewnością będzie chciał wpłynąć Władimir Putin. Działania rosyjskiego prezydenta niejednokrotnie pokazały, że destabilizacja Europy jest mu na rękę. Według ekspertów ataki rosyjskich hakerów wpłynęły na wyniki referendum w sprawie Brexitu i wyniki wyborów prezydenckich w USA. Należy się zatem spodziewać, że i tym razem rosyjskie boty i trolle będą działać na rzecz populistów.
Odbezpieczony granat i drużyna saperów
Niepokoi to, że w połowie marca z Facebooka odeszło dwóch głównych menadżerów. Według dziennika „Wall Street Journal” szef produktu Chris Cox i dyrektor działu WhatsApp Chris Daniels zdecydowali się odejść w związku z ogłoszeniem nowej strategii zmian. Każda wzmianka na temat roszad na tak wysokich stanowiskach w koncernie może przynieść bezpośrednie konsekwencje polityczne.
W tej chwili Facebook jest niczym odbezpieczony granat. Liberalni i lewicowi Europejczycy liczą, że to niewypał, ale dla bezpieczeństwa odliczają do momentu możliwej eksplozji. Ograniczenia i nowe algorytmy są niczym zespół saperów, którzy próbują zapobiec wybuchowi. Jeśli jednak do niego dojdzie, a władzę w europarlamencie przejmą zwolennicy nacjonalizmów, zagrożona będzie idea integracji międzynarodowej, od dekad chroniąca Europę przed konfliktami zbrojnymi.