Brak uważności i powierzchowne ocenianie innych. Problemy, które dręczą ludzkość

Po co nam obecność drugiego człowieka? Czy tylko po to, by nie było nam w życiu nudno? Czy poznanie innej osoby jest lekiem na samotność? Bywa, że tak. Jednak najważniejszym zadaniem poznawania innych jest poznanie samych siebie. Bo nic tak mocno nie uświadomi nam swojego własnego jestestwa jak właśnie kontakt z innymi ludźmi.

Warto zatrzymać się na chwilę, by zastanowić się nad tym, jaki jest nasz kontakt z innymi, ale też z nami samymi. Jak wiele czasu zajmuje nam utrzymywanie poprawnych stosunków towarzyskich, a jak wiele czasu poświęcamy na zgłębienie siebie samych? Najczęściej dzieje się tak, że im bardziej angażujemy się w życie innych osób, tym bardziej uciekamy od siebie. Ucieczka ta jest podyktowana różnymi powodami. Możemy mieć problem, z którym należałoby się zmierzyć lub jak to się ostatnio mówi przepracować. Lecz po co się w to zagłębiać, skoro można zająć się problemami lub nieszczęściem innych? Problemy innych mniej nas bolą, bo nie dotyczą nas osobiście i nie przeżywamy ich tak głęboko. Może nawet komuś współczujemy, okazując wsparcie, chociaż w głębi duszy z politowaniem bagatelizujemy ów problem, który wydaje nam się rozdmuchany i niepotrzebnie przesadzony.

Uciekamy od samych siebie

Od własnych problemów uciekamy zawsze i w dodatku jak najdalej. Podobnie zresztą jest z obowiązkowością. Jeśli mamy do zrobienia pracę zleconą, która w dodatku nie jest zgodna z naszymi zainteresowaniami, to większość z nas wykonanie jej odkłada na jak najdalszy termin. Lub przeciwnie, chcemy ją zrobić jak najszybciej, żeby mieć ten obowiązek z głowy. Czy jednak podejście takie sprawi, że w ukończenie tej pracy włożymy serce, czy będziemy dokładni i oddamy się jej z poświęceniem? Nie. Zrobimy to po prostu jak najszybciej i jak najlepiej się da, co nie znaczy, że nie mogliśmy jej zrobić dokładniej i precyzyjniej.

Wszystkiemu winna jest powierzchowność, która na półce z ludzkimi przywarami leży zaraz obok lenistwa.

Midjourney / Maciej Kochanowski

Powierzchowne ocenianie innych może być bardzo krzywdzące

Według definicji, którą znajdziemy w „Wielkim Słowniku Języka Polskiego” powierzchowność to pobieżne i płytkie traktowanie czegoś lub kogoś. Oceniając kogoś pobieżnie, nie zgłębiamy jego cech charakteru, czy przeżyć, które mogły wpłynąć na obecną postawę życiową, którą dana osoba sobą reprezentuje. Znajdując się w grupie znajomych i poznając kogoś nowego, kto jest małomówny, myślimy: „Ależ ten młody człowiek to gbur. Nie odzywa się, jakby zapomniał języka w gębie. Pewnie ma się za kogoś lepszego niż my”. Tymczasem ów młody człowiek właśnie przechodzi przez rozwód, którym jest załamany i to właśnie z tego powodu nasz wspólny znajomy zaprosił go na spotkanie, by choć na chwilę oderwał się od problemów osobistych. Nie znając przyczyn czyjegoś postępowania, możemy łatwo ocenić go w sposób dla niego krzywdzący, bo jest to ocena bardzo powierzchowna.

Wszyscy wiemy, że nie należy oceniać książki po okładce, bo jest to właśnie ocena powierzchowna. Niestety wielu z nas jest wiernym tej zasadzie. Jesteśmy coraz bardziej powierzchowni nie tylko w wydawaniu ocen, ale też w różnych działaniach codziennych, co tłumaczymy zwyczajnym brakiem czasu. Nie lubimy zgłębiać tematu, nie chcemy tracić godzin na analizowanie czegoś, co można ocenić na pierwszy rzut oka, a przynajmniej tak nam się wydaje.

Zobacz też:

Nie da się żyć bez odrobiny powierzchowności

Powierzchowności uczymy się już w szkole, kiedy, zamiast czytać lekturę, wolimy opierać się na streszczeniu lub opracowaniu, bo w ten sposób oszczędzamy czas. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, że w ten sposób, zamiast kształtować w sobie umiejętność samodzielnego oceniania książki, powielamy ocenę wydaną przez kogoś innego. Dajemy sobie na to przyzwolenie, tłumacząc to brakiem czasu i małą szkodliwością społeczną takiego występku.

Problem zaczyna się wtedy, kiedy powierzchowność przenosimy na dużo bardziej strategiczne i ważne pola naszego życia. Pomyślmy, co by było, a przecież słyszymy nie raz w wiadomościach, że do takich nadużyć dochodzi, gdyby na przykład lekarz traktował nasz problem powierzchownie, albo prawnik? Z drugiej strony nie da się przeżyć życia bez odrobiny powierzchowności, ważne jednak by zdawać sobie sprawę z granicy nadużyć.

Dobrym przykładem powierzchowności, która towarzyszy nam w życiu codziennym jest pogawędka, zwana obecnie small talkiem. Czym jest small talk? To nic innego jak niezobowiązująca rozmowa właściwie o niczym. O niczym ważnym, dodajmy. Podczas pogawędki z osobą dopiero co poznaną lub dawno niewidzianą rozmawiamy o neutralnych sprawach, które obchodzą wszystkich i nikogo po to, by wyczuć, czy jest grunt do zgłębiania tematu, czy lepiej sobie to odpuścić. W takich sytuacjach najbezpieczniej jest rozmawiać o pogodzie, która przecież zawsze jest, lub o cenach, które zawsze są za wysokie. Konwersacja taka jest niezwykle powierzchowna, lecz akurat w tym przypadku o to właśnie chodzi.

Przeczytaj także:

Brak uważności na drugiego człowieka

Jednak nawet podczas takiej wstępnej wymiany zdań należy wykazać zainteresowanie rozmówcą i nie ignorować go, gdyż to może źle działać na naszą niekorzyść w dalszych stosunkach z naszym rozmówcą. Niestety coraz częściej również na tym etapie naszych stosunków z innymi ludźmi podchodzimy do tematu powierzchownie. Często podczas takiej rozmowy nie dość, że trzymamy w ręku telefon, co jest znakiem braku szacunku, to jeszcze często do niego zerkamy, nawet nie bardzo się z tym kryjąc. Jeśli w naszym smartfonie znajdują się informacje bardziej interesujące niż nasz rozmówca, to w jakim celu w ogóle inicjujemy dialog? Brak uważności na drugiego człowieka, brak słuchania tego, co do nas mówi, jest obecnie bardzo powszechnym problemem. Żyjemy w czasach udawania. Udajemy nie tylko, że słuchamy, ale dodatkowo wyspecjalizowaliśmy się w udawaniu, że temat, który wcale nas nie interesuje, jest dla nas ciekawy. Wszystko po to, by przypodobać się rozmówcy. I to także jest przejaw powierzchowności, bo nie interesują nas szczere relacje, lecz osiągnięcie celu.

Żyjemy zbyt szybko

Każdy z nas jest odkrywcą, małym Robinsonem, który przedziera się przez dżunglę codzienności. Żyjemy szybko i stąd powszechne wrażenie o uciekającym czasie. Skoro więc mamy go tak niewiele, nie możemy go marnować. Powierzchowność wydaje się więc tu doskonałym narzędziem. Jednak jest to błędne koło, które prowadzi ostatecznie do frustracji. Nie jesteśmy bowiem zadowoleni z wyników naszej pracy, z życia towarzyskiego, które prowadzimy i z przyjaciół, których dobraliśmy przypadkowo – nie jest dziwne więc, że teraz czujemy ich nieszczerość.

Coraz częściej też zadajemy sobie pytanie o to, kim tak naprawdę jesteśmy i dokąd zmierza nasze życie. Jak grzyby po deszczu powstają nowe centra jogi i kluby medytacji. Powiększa się liczba chętnych chcących zgłębić tajniki mindfulness – trudnej sztuki uważności. Skupienie i uwaga to przeciwieństwo powierzchowności. Zgłębiając chwilę, zgłębiamy wieczność. W końcu ziemia powstała z niepoliczalnej ilości ziarenek piasku. Tak samo chwile tworzą godziny, dni i lata.

Zwracając uwagę na innych, zwracamy się też paradoksalnie ku sobie. Traktując innych i siebie głęboko i z szacunkiem, a nie powierzchownie okazujemy szacunek przede wszystkim sobie. I to jest bardzo dobry punkt wyjścia.


Może cię także zainteresować:

Opublikowano przez

Małgorzata Mroczkowska

Autor


Pisarka i dziennikarka, od 2004 w Londynie. Autorka powieści obyczajowych, reportaży o Polakach mieszkających poza krajem i rozmów z emigrantami, które od lat publikuje w prasie polonijnej. Matka dwójki dzieci, posiadaczka psa rasy labrador i kota dachowca.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.

Zmień tryb na ciemny