W rodzimych skarbcach przechowujemy tylko niewielką część polskiego złota, które stanowi 5 proc. naszych rezerw walutowych. Niemal cały jego zapas zdeponowany jest w Londynie, gdzie znalazł się w wyniku wojennej zawieruchy
W 2018 r. Polska zakupiła 25,7 ton złota, co w porównaniu z posiadanymi dotąd zasobami (103 tony) oznacza spory wzrost. W ubiegłym roku złoty kruszec intensywnie skupowały również Chiny, Rosja, Indie, Irak, Turcja i Węgry. Popyt inwestycyjny na złoto, zwłaszcza wśród podmiotów publicznych, w ostatnim czasie znacząco rośnie i nic nie zapowiada osłabienia tego trendu.
Złoty kruszec z Polski w brytyjskim skarbcu
W Polsce znajduje się jedynie ok. 5 proc. całości złota, podczas gdy pozostała jego część, od II wojny światowej, znajduje się w skarbcach w Londynie. Od tego czasu żaden z rządów nie zdecydował się na repatriację, czyli przetransportowanie złota do skarbców znajdujących się w Polsce. Trzeba zaznaczyć, że obecnie na taki krok decyduje się coraz więcej państw, np. Niemcy, które sprowadziły ogromne ilości swoich rezerw z Paryża do Frankfurtu.
Argumentem za pozostawieniem należącego do Polski kruszcu w Londynie jest aspekt finansowy. Londyn jest największym na świecie rynkiem złota, a żeby na nim zarabiać, trzeba nim obracać. Z punktu widzenia ekonomicznego jest to zatem rozwiązanie opłacalne. Pytanie dotyczy jednak skali zarobku. Wartość naszego złota w Anglii przekracza 5 mld dol. W latach 2014–2016 przyniosły one 73 mln zł zysku z inwestycji, czyli średnio ok. 24 mln zł rocznie. Z kolei koszt utrzymania złota w Londynie wynosi ok. 80 tys. zł rocznie.
Wątpliwości wobec trzymania złota w Londynie pojawiają się jednak w związku z polityką Banku Anglii wobec depozytariuszy. Niektórzy z nich zwrócili się do brytyjskiego banku centralnego z wnioskiem o audyt, ale spotkali się z odmową. Z takimi problemami od pięciu lat zmaga się Wenezuela, a także Australia, która posiada 80 ton złota w londyńskim skarbcu. Z tego powodu co jakiś czas pojawiają się eksperci rynku złota, którzy podważają wiarygodność Banku Anglii i pytają, czy złoto – fizycznie – nadal znajduje się w skarbcu w brytyjskiej stolicy.
Po co nam to złoto?
Inwestorzy traktują złoto jak „bezpieczną przystań”, ponieważ cechuje się ono relatywnie niskim ryzykiem inwestycyjnym. Oznacza to, z jednej strony, że na złocie trudno dużo zarobić, ale z drugiej strony – ciężko także na nim stracić. Fundamentalną funkcją złota jest zachowanie wartości w czasie. Turbulencje makroekonomiczne w ciągu tygodni, a nawet dni, mogą poważnie obniżyć wartość pieniędzy papierowych, dla których zastawem są obligacje, a złotym sztabom takie gwałtowne skoki wartości nie grożą.
W poprzednich latach banki centralne aktywnie wyprzedawały złoto, co było efektem zerwania dolara z parytetem złota i odseparowania kruszcu od systemu monetarnego w latach 70. XX w. Punkt zwrotny przyszedł w 2008 r., gdy wybuchł kryzys, który wstrząsnął fundamentami światowej gospodarki. Podejście banków centralnych diametralnie się wówczas zmieniło – wyprzedaż „reliktu” przez banki z Zachodu została zatrzymana, a do masowego skupu złota ruszyły takie kraje jak Rosja czy Chiny, określane mianem „rynków wschodzących”.
Według raportu firmy Bernstein, na który powołuje się dziennik „Business Insider”, banki centralne kupują złoto w tempie niespotykanym od czasu II wojny światowej. Analitycy przyczyn tego zjawiska upatrują w ryzyku geopolitycznym, długach państw, potencjalnych problemach z dostawami kruszcu oraz przekonaniem, że złoto może dawać większe zwroty niż inne aktywa.
Źródła: wGospodarce.pl, Bankier.pl. RP.pl, Forsal.pl, BusinessInsider.pl, GoldenMark.com