W Nowym Jorku wprowadzono zakaz dyskryminacji ze względu na sposób uczesania. Nowe prawo przewiduje wysokie grzywny za złamanie przepisów
W trakcie kampanii wyborczej w 2016 r. Donald Trump wielokrotnie odwoływał się do hasła „przywrócenia godności” białym mężczyznom zmęczonym poprawnością polityczną. Niektóre jego wypowiedzi – także po objęciu urzędu prezydenta – uznano za przejaw rasizmu. Migranci o kolorze skóry innym niż biały w mediach społecznościowych twierdzą, że prezydent prowokuje rzesze ludzi do ataków na tle rasistowskim.
Przełomowe orzeczenie w sprawie fryzur
Władze wielu liberalnych stanów próbują odciąć się od wizerunku trumpowskiej Ameryki. Ostatnio uwagę amerykańskich mediów przykuło orzeczenie nowojorskiej Komisji Praw Człowieka, która uznała, że uwagi na temat wyglądu włosów (ich uczesania i modelowania) w miejscach pracy, szkołach i miejscach publicznych to przejaw dyskryminacji rasowej. Od tej pory takie zachowanie jest nielegalne i będzie surowo karane.
W rozporządzeniu NKPC zaznaczono, że fryzury typu afro, dredy czy warkoczyki są częścią tożsamości niektórych kultur i mniejszości.
Przy okazji debaty na temat pierwszej takiej zmiany w prawie w sieci pojawiło się mnóstwo historii, zwierzeń, ale też poruszających filmów, w których osoby czarnoskóre opowiadały o przykrych doświadczeniach dyskryminacji ze względu na sposób uczesania.
Chodzi głównie o fryzury znane w Europie z filmów o amerykańskiej młodzieży szkolnej: drobno zaplecione warkoczyki, afro, dready czy węzły Bantu. To właśnie w szkołach dzieci imigrantów spotykały się z falą nieprzyjemnych komentarzy na temat swojego wyglądu.
Poruszające wyznania dyskryminowanych osób
„Zaczynali zazwyczaj nauczyciele” – wyznaje bohaterka jednego z viralowych filmów antydyskryminacyjnych. „Mówili przy innych uczniach, że mam zrobić ze sobą porządek. Że w moich włosach gromadzi się łój, pożywka dla pasożytów. Czułam się brudna, odrzucona i stygmatyzowana. Warkoczyki ścięłam, a gdy skończyłam szkołę, zapuściłam włosy. Liczyłam na to, że będę wolna, ale nic z tego. Afro było nie do przyjęcia dla wielu pracodawców” – relacjonuje.
Skalę problemu pokazał wysyp podobnych zwierzeń. Podobny los spotkał sześcioletniego chłopca ze szkoły na Florydzie, który w zeszłym roku został zmuszony do opuszczenia zajęć ze względu na jego „nieodpowiednią fryzurę”. Z kolei licealiście z New Jersey pod groźbą zakazu udziału w sparingu sportowym nakazano ściąć włosy przed meczem.
Niedawno aktywiści na rzecz równouprawnienia domagali się powrotu sprawy Chastity Jones na wokandę Sądu Najwyższego. Dziewięć lat temu kobieta nie została zatrudniona w firmie ubezpieczeniowej, bo nie zgodziła się ściąć dredów. Pomimo protestów Sąd nie zgodził się na ponowne rozpatrzenie sprawy.
Nowa broń w walce z rasizmem
Nowe prawo gwarantuje mieszkańcom Nowego Jorku, że jeśli znajdą się w takiej sytuacji, jak Chastity Jones, sądy nie będą mogły odmówić im pomocy. Regulacje wypełniły ważną lukę w prawie, bo do tej pory ofiarom takich ataków brakowało przepisów, na które mogliby się powołać. Teraz, jak sami tłumaczą, „otrzymali broń w walce z rasizmem”. To wysoka grzywna ustalona w orzeczeniu nowojorskiej Komisji Praw Człowieka – nawet do 250 tys. dolarów za złamanie przepisów przez instytucję lub osobę.
Wysokie kary finansowe mają odstraszyć potencjalnych hejterów w USA. Podobny fortel NKPC zastosowała w 2015 r, kiedy wydała orzeczenie zakazujące dyskryminacji osób transseksualnych. Być może podobny system sprawdziłby się w Europie, również w Polsce.
Adwokaci z nowojorskiej Komisji Praw Człowieka liczą, że w ślad za jej decyzją pójdą kolejne miasta i stany w całym kraju – podkreśla w komentarzu dziennik „New York Times”.
Źródła: CNN, New York Times, Wysokie Obcasy